Kontrastowe książeczki dla niemowląt - nasze top 3 + WYNIKI KONKURSU!
piątek, 23 września 2016, 14:57Gdy po raz pierwszy Matka o nich usłyszała, a było to ponad sześć lat temu, zrobiła wielkie oczy. Że dla dzieci a biało-czarne, że bez słów, że bajki żadnej w nich nie ma, tylko proste (najprostsze!) obrazy. A jeszcze większe oczy zrobiła Matka, gdy dowiedziała się, że Ciotka Aga sprowadza je z zagranicy (tak tak, wtedy jeszcze nie były one w naszym kraju dostępne lub były prawdziwą rzadkością).
Po dwóch zaledwie latach, gdy rodził się Miętus, powszechna wiedza wśród mam na ten temat była już znacznie większa. Coraz więcej i częściej mówiło się o tym, że w chwili narodzin zmysł wzroku jest słabo rozwinięty u dzieci. Że można i że warto stymulować jego rozwój pokazując maluszkowi obrazy w kontrastowych kolorach. I że w ten sposób stymulujemy nie tylko rozwój samego wzroku, ale i całego mózgu. W tym czasie były już dostępne w Polsce biało-czarne książeczki dla najmłodszych, ale było ich nadal stosunkowo niewiele.
Minęły kolejne dwa lata i na rynku pojawiło się zatrzęsienie tego typu pozycji dla niemowląt. Jak się poruszać w gąszczu tych książeczek? Po co warto sięgnąć? Które z nich są najciekawsze? Co wybrać? Oto nasz (mój i Tediego) subiektywny wybór – top 3 najciekawszych i najładniejszych czarno-białych książeczek dla maluszków.
Sokole oczka, Canca


A o tym, co pisze wydawca o swojej pozycji możecie przeczytać TU.
Zwierzątka, Konrad Świtała, Wydawnictwo Bona
Tą małą czarno-białą książeczkę dla niemowląt wyhaczył w bibliotece prawie 4-letni Miętus. Mamo, chce to! Toooooo! Synku, nie wydaje ci się, że jesteś na to już trochę za duży? Nawet Tedi już chyba wyrósł z takich książeczek – próbowała oponować Matka. Chcę tooooooo! Chceeeeee! No więc wypożyczyliśmy. I dobrze się stało, bo „Zwierzątka” szybko skradły nasze serca. Nasze trzy serca, bo tą małą książeczkę uwielbia zarówno Tedi, Miętus, jak i Matka.
Nie znajdziemy tu prostych geometrycznych kształtów tak charakterystycznych dla czarno-białych książek. „Zwierzątka” to seria prawdziwych linorytów (!). Każda rozkładówka zawiera z jednej strony postać zwierzęcia, z drugiej zaś – ślad jaki zostawia. Maluszek ćwiczy na nich fiksację wzroku i koncentrację, przedszkolak uczy się rozpoznawać różne zwierzęta i ich tropy (a to jak łatwo się domyślić jest tylko pretekstem do dalszych rozmów o świecie, różnych kontynentach i ich mieszkańcach, o tym czy ryba pozostawia po sobie jakiś ślad w wodzie, o tropieniu i Indianach, i o detektywach). A rodzic po prostu delektuje się grafiką.
To najpiękniejsza czarno-biała książeczka dla maluchów. Serio. Zdjęcia nawet w jednej dziesiątej nie oddają jej uroku. Dostała zresztą wyróżnienie w konkursie graficznym na Książkę Roku 2013 Polskiej Sekcji IBBY. Zwierzątka możecie kupić na przykład TU.
Raz dwa trzy patrzymy, Joanna Bartosik, Widnokrąg
Matka otwiera tę książkę i automatycznie pojawia jej się banan na twarzy. Ta książka śmieje się do nas z każdej strony. A czytelnik automatycznie odwzajemnia te uśmiechy. Ale po kolei.
Już na studiach, na mocno zresztą nielubianych zajęciach z psychologii rozwojowej, usłyszała Matka, że maluszki mają wdrukowany schemat twarzy. Wystarczą dwie ciemne kropki a pod nimi zakrzywiona linia sugerująca uśmiech i młody człowiek czuje, że coś jest na rzeczy. Dzieci zdecydowanie chętniej przyglądają się takim obrazom i zdecydowanie dłużej fiksują na nich wzrok niż na jakichkolwiek innych rysunkach. Czary, prawda?
Joanna Bartosik w swojej książce „RAZ, dwa, trzy – patrzymy” nawiązuje wprost do tego psychologicznego znaleziska. Z grubych kartonowych stron patrzą na nas radośnie twarze ludzi, słoneczko, zwierzaki, owoce, psia kość i wiele innych rzeczy. Rysunki utrzymane są w kontrastowych kolorach (do najpopularniejszych – czerni, bieli i czerwieni – doszedł tym razem także słoneczny żółty) i dobrane są w sposób nieprzypadkowy: każda rozkładówka to jakaś sensowna para: człowiek w czapce kontra człowiek w z brodą, małpa kontra banan, kot kontra mysz i (uwaga uwaga) Europejczyk kontra Afroamerykanin (ha! Matka postanowiła być poprawna politycznie i nie używać powszechnie znanego słowa używanego na określenie kolegi Bambo ;) ). Wszystko to, jak przystało na Widnokrąg, porządnie wydane na grubym matowym kartonie (lowe!). Jeśli ktoś ma na oku jakiegoś maluszka, to możecie brać w ciemno „Raz, dwa, trzy – patrzymy”. Uśmiech na twarzy małego człowieka murowany.
O tym, co wydawca pisze na temat swojej książki możecie przeczytać TU. A kupić można ją na przykład TU.
A teraz, uwaga uwaga, pierwszy na blogu KONKURS!
Do wygrania „Raz, dwa, trzy – patrzymy”. Co trzeba zrobić, żeby dostać roześmianą książeczkę?
- Polubcie wpis konkursowy na naszym fejsbukowym profilu - o TU
- Wymyślcie co najbardziej chcielibyście pokazać dziecku w kontrastowej książeczce jako jeden z pierwszych obrazów w jego życiu. Uwaga! Wymyślamy tylko 1 rzecz. Ale może to być coś bardzo osobistego, przeznaczone tylko dla Waszego dziecka, a może być to coś ogólnego.
- Odpowiedzi udzielcie w komentarzu pod tym postem na blogu lub pod postem konkursowym na naszym fejsbukowym profilu cudowneipozyteczne
- Spośród nadesłanych odpowiedzi Matka wybierze jedną najciekawszą i najbardziej kreatywną odpowiedź. I do tej osoby poleci nagroda. Matka pokrywa koszty wysyłki.
- Konkurs trwa do środy 28 września 2016r. do północy, wyniki zostaną ogłoszone na blogu pod tym wpisem następnego dnia. Zwycięzca ma 7 dni by zgłosić się do nas z danymi adresowymi.
Wyniki konkursu:
Matka rwała włosy z głowy i zgrzytała zębami nie mogąc się zdecydować. Każda odpowiedź trafiała w jej serce. Ale tylko jedna wywołała salwę śmiechu w ustach Taty. Książka "Raz, dwa, trzy - patrzymy" leci do pana Karola Woźniaka, który na kartach kontrastowej książeczki chciałby koniecznie zobaczyć "cycusie" - pierwszą i najwięszą miłość swoich dzieci :)Panie Karolu, gratulujemy!!! I prosimy o przesłanie w ciągu 7 dni adresu do wysyłki na mejla - cudowneipozyteczne@gmail.com